Partner serwisu
28 marca 2016

Czy zawsze obniżenie strat wody ma sens? Oto jest pytanie!

Kategoria: Wywiady

– Na Zachodzie od kilkunastu lat wykorzystywane jest pojęcie „Ekonomicznego Poziomu Wycieków”, czyli połączenie dostępności źródeł, kosztów wytworzenia i dostarczenia wody do odbiorców oraz jej ceny. Jeżeli te wszystkie składniki zestawimy razem możemy zobaczyć, czy natychmiastowe znalezienie i usunięcie każdego wycieku jest opłacalne – mówi Wojciech Koral, specjalista ds. optymalizacji i monitoringu sieci PWiK Sp. z o.o. Gliwice, który podkreśla, że całkowite wyeliminowanie strat wody jest nie tylko nie zawsze możliwe, ale i opłacalne.

Czy zawsze obniżenie strat wody ma sens? Oto jest pytanie!

Niektórzy przedstawiciele branży wod-kan boją się, że z powodu obecnie wykorzystywanych nowoczesnych urządzeń do monitoringu zużycia wody, ze strony klientów mogą pojawić się zarzuty o inwigilację. Podziela pan te obawy?

Zagrożenie może się pojawić, ponieważ są to dane stosunkowo wrażliwe. Ważne jest tu natomiast, z jaką częstotliwością zbierane są te informacje. Aktualnie w wodociągach odczyt wodomierzy w systemach radiowych jest dokonywany zazwyczaj raz w miesiącu, czasami nawet rzadziej. W związku z tym wielkość wskazująca ile ktoś np. w miesiącu zużył wody nie stanowi informacji wrażliwej, natomiast jest to informacja wykorzystana do celów czysto eksploatacyjnych.

Inne rozwiązanie to tzw. systemy stacjonarne, kiedy dane zbierane są na bieżąco, przy czym w wypadku wodomierzy owo „na bieżąco” oznacza albo raz na dobę, lub raz na godzinę. Przy czym z punktu widzenia wodociągów zbieranie informacji o zużyciu odbiorcy indywidualnego co godzinę nie ma większego sensu.

Dlaczego?

Z bardzo prostego powodu. Jeżeli odbiorca indywidualny zużywa miesięcznie 10 m3, to w ciągu dnia daje to 200-300 litrów, a w ciągu godziny – 10-50 litrów. Z punktu widzenia pracy sieci dane te nie mają większego znaczenia technicznego.

Dla wodociągów kluczowi są duzi odbiorcy. I to ich monitorujemy na bieżąco, nawet co dwie minuty. To oni bowiem bezpośrednio wpływają na pracę sieci.

A wracając do zabezpieczania danych…

Każde dane trzeba zabezpieczać, są to informacje handlowe. Nie sądzę natomiast, żeby jeszcze na obecnym etapie mogłoby wystąpić zagrożenie ich niepowołanego wykorzystania.

W przyszłości może się jednak pojawić.

Może. W Unii Europejskiej istnieje pomysł powołania Niezależnego Operatora Pomiarowego – instytucja ta miałby gromadzić pomiary dotyczące wszystkich mediów: wody, ciepła, gazu, energii. Dane miałyby być udostępniane odbiorcom, by byli w stanie kontrolować swoje zużycie, zobaczyć np. na smartfonie informację, ile w określonym dniu wykorzystali wody. System spełnia więc rolę motywującą.

Tu należy zauważyć, że zużycie wody w Polsce znacznie spadło – w Gliwicach aż czterokrotnie od 1990 roku. I wbrew temu, co usłyszałem niedawno w radio, wcale nie mamy wysokiego poziomu zużycia, a jeden z niższych w Europie – dobowo około 90 litrów/osobę. Eksploatujemy więc te same sieci co 25 lat temu, rozbudowaną infrastrukturę projektowaną na wielokrotnie wyższe zużycia, co skutkuje rosnącym czasem zatrzymania wody w systemie. Jeżeli zatem chcemy utrzymać jej jakość, to dalsze ograniczanie zużycia wody nie jest korzystne.

Czy uważa pan więc, że promowanie niższego zużycia wody nie jest wskazane?

Inaczej bym to nazwał: nie mówmy o oszczędzaniu wody, a o jej racjonalnym wykorzystaniu. To dwie zupełnie różne rzeczy. Oszczędzanie większości osób kojarzy się z tym, by prawie w ogóle tej wody nie używać: rzadziej się kąpać, nakapywać z kranu albo wykorzystywać próg rozruchu wodomierza, żeby nie był w stanie mierzyć poprawnie zużycia.

Tu dochodzi jeszcze coraz popularniejsze wykorzystanie wód deszczowych, kiedy wprawdzie zmniejszamy pobór wody z sieci, lecz nie ograniczamy ilości ścieków zrzucanych do kanalizacji.

Dlatego moim zdaniem nie w każdym miejscu promowanie mniejszego zużycia wody ma sens techniczny.

Mówił pan o powołaniu Niezależnego Operatora Pomiarowego. Czy pomysł ten doczekał się realizacji?

Jest wdrażany w niektórych krajach i z informacji, które miałem, testowany jest np. w Holandii. W Polsce trwały prace studialne – w jednej z nich brałem udział – analizujące, czy to rozwiązanie ma sens. Okazuje się jednak, że niezbędne jest tu wdrożenie stacjonarnego zdalnego odczytu wszystkich liczników. Rozważaliśmy wdrożenie takiego systemu w Gliwicach, ale rozwiązanie to jest zbyt kosztowne na tę chwilę.

Wodociągi są systemem, którym w płynny sposób dostosowuje się ilość wody podawanej do sieci do wielkości zużycia wody. Mamy pompy sterowane falownikami, mamy zbiorniki magazynujące wodę, możemy w momencie włączać – wyłączać źródła. To ciągłe zbieranie danych moim zdaniem nie ma więc jeszcze uzasadnienia ekonomicznego.

Pomysł ten jest natomiast sensowny w wypadku energii elektrycznej, gdyż jej nie jesteśmy w stanie jeszcze magazynować. Każde gwałtowne zwiększenie zużycia prądu powoduje konieczność np. uruchomienia kolejnego bloku energetycznego, stąd wiedza o chwilowym zużyciu jest użyteczna do sterowania siecią.

Przejdźmy do kwestii strat wody. Ile procent tracą wodociągi w Gliwicach?

Na początku tylko podkreślę, że od około 2000 r. międzynarodowa organizacja IWA (International World Association – przyp. red.), zajmująca się wodą na świecie, zwraca uwagę, że ten wskaźnik nie ma sensu.

Ale branża wciąż się nim posługuje.

Tak, na całym świecie. Jest bowiem bardzo prosty do zrozumienia dla kogoś, kto mniej zna się na kwestiach technicznych. Natomiast zadajmy sobie pytanie: czy 10% dla wsi i 10% dla dużego miasta to jest to samo, jeśli chodzi o straty wody? No nie. Jeżeli jest więc taka możliwość, nie posługujemy się procentami, gdyż są nieporównywalne dla różnych systemów wodociągowych. IWA i Bank Światowy od 2000 roku stosuje wskaźnik ILI (Infrastructural Leakage Index) nazywany w Polsce IWW (Infrastrukturalnym Wskaźnikiem Wycieków). Uzależniony jest on od struktury sieci, ciśnienia, wielkości i ciągłości zaopatrzenia w wodę. Im niższy ten wskaźnik, tym lepsza sieć. Przyjmuje się, że gdy jest niższy od 3,0 (od trzykrotnej technicznej możliwości obniżenia strat wody), system jest w bardzo przyzwoitym stanie w wypadku krajów rozwijających się.

Jak to jest w Gliwicach?

Obecnie poniżej dwóch.

Jest szansa na dalsze obniżenie tego wskaźnika?  

Jest, ale tu pojawia się problem: czy nakład prac i środków włożonych w obniżenie strat o kolejne wartości zwróci się przedsiębiorstwu. Czy będzie to racjonalne ekonomicznie? Problem ze stratami jest bowiem taki, że im niższy wskaźnik, tym większe koszty jego dalszego obniżenia. Dla spółki, które ma bardzo duże straty, zejście o połowę wymaga zastosowania stosunkowo prostych metod. Ale dalsze obniżanie strat to kilkukrotne podniesienie kosztów. A by osiągnąć wskaźnik na poziomie 1 potrzebujemy całego systemu: wodomierzy odczytywanych zdalnie, pełnej regulacji ciśnienia, aktywnej kontroli sieci, bardzo dokładnych przeglądów, podziału sieci na sektory, nowych technologii, wymiany większości rurociągów...

Czy w Polsce ktoś osiągnął już „jedynkę”?

Paradoksalnie takie właśnie wartości uzyskuje się np. w niektórych  wodociągach wiejskich. Wykazują procentowo 25-30% poziom strat, ale wskaźnik techniczny ILI jest poniżej 1.

Wykonywałem kiedyś analizę dla jednej z małych miejscowości, gdzie straty wody sięgały 30%, ale przekładało się to na 3 m3 na godzinę wycieków dla całej wsi – to jest np. jedna-dwie  cieknące zasuwy na 100 km sieci czy np. dwa nieszczelne przyłącza. Koszty znalezienia awarii i jej usunięcia wyniosłyby tyle, ile roczny koszt wody, która jest tracona. Czy to ma sens ekeonomiczny?

Z tego też względu na Zachodzie stosowane jest pojęcie „Ekonomicznego Poziomu Wycieków”, czyli połączenie dostępności źródeł, kosztów wytworzenia i dostarczenia wody oraz jej ceny. Jeżeli te wszystkie składniki zestawimy razem możemy zobaczyć, czy lokalizacja wycieku jest opłacalna. Dla niektórych może brzmieć to nieracjonalnie, na zasadzie: „wiemy, że mamy wyciek, ale się nim nie zajmujemy”, natomiast niestety ekonomia zmusza nas czasami do takiego postępowania, a i tak w trakcie kontroli sieci w końcu zlokalizujemy tę nieszczelność.

Wspomniał pan, że Infrastrukturalny Wskaźnik Wycieków w Gliwicach wynosi 2. Jakie działania podejmowaliście, żeby go osiągnąć?

Wynosi 2, a procentowo – poniżej 10% strat. Na osiągnięcie takiego rezultatu potrzeba było 15 lat pracy wielu osób. Kluczowe kwestie w walce ze stratami to po pierwsze regulacja ciśnienia w sieci, gdyż im większa niestabilność (wahania) ciśnienia, tym większa awaryjność i straty. Drugi kierunek to tzw. aktywna kontrola sieci – ekipa wyposażona w loggery szumów i korelatory sukcesywnie, fragment po fragmencie sprawdza sieć.

Dodatkowo w latach 2010-12 wprowadziliśmy podział sieci na opomiarowane sektory. W każdym jest od jednego do pięciu przepływomierzy elektromagnetycznych, mierzących ile wody wpływa i wypływa z sektora. Na podstawie porównania wskazań tych urządzeń sprawdzamy, czy pojawiła się awaria w tym miejscu, czy nie. Dane wysyłamy do serwera co godzinę, natomiast pomiary przepływu są wykonywane co dwie minuty. W przypadku awarii informacja prawie natychmiast trafia do dyspozytora. Jeśli potwierdzi on takie zdarzenie i wyciek ma odpowiednią wartość – przystępujemy do lokalizacji awarii i finalnie - naprawy.

Warto podkreślić, że Gliwice kilkukrotnie obniżyły liczbę awarii w ciągu ostatnich lat - jeszcze 10 lat temu było to ponad 1100 awarii rocznie, w ubiegłym roku - 320. Dziś wiele awarii nie wynika z naszych błędów, a z błędów firm zewnętrznych wykonujących prace w pobliżu wodociągu, np. budowę kanalizacji. Niestety, ustawy, które narzucają przy inwestycjach najniższą cenę powodują, że nie zawsze wykonawcy mają dobrze wyszkolonych pracowników. Tymczasem nowoczesne technologie (np. zgrzewanie PE) wymagają bardzo dużej wiedzy i staranności jeśli chodzi o wykonawstwo, a wykrywanie awarii na takim materiale jest trudne. Dlatego moim zdaniem kierowanie się tylko najniższą ceną jest niewłaściwe.

Jakie materiały stosujecie przy budowie nowych sieci?

Przy mniejszych średnicach i przyłączach – rury tworzywowe z PE. Przy średnicach większych (już od DN90) – żeliwo sferoidalne

Czemu nie wszystko z PE?

Systemy z tworzyw sztucznych są wyjątkowo trudne w kwestii lokalizacji awarii. Stosowane sposoby znajdywania wycieków opierają się przede wszystkim na metodach akustycznych – pomiarze dźwięku – zaś systemy z tworzyw sztucznych tłumią jego rozprzestrzenianie się. Jeżeli mamy  rurociąg z żeliwa, to dźwięk rozchodzi się tu na 200-300 m, czyli dwie zasuwy i można awarię zlokalizować. Jeśli zechce zrobić się to samo na PE to może się okazać, że czujniki odległe od siebie o 20 m nie usłyszą wycieku.

Jak mówiłem, awarii mamy dziś zdecydowanie mniej niż kiedyś. Nasza sieć była zaniedbana w latach 70. i 80. ub. wieku, a eksploatujemy rury również sprzed wojny. Możemy więc porównywać jakość niemieckich materiałów sprzed 1945 roku i materiałów z lat – 70., 80. i nowszych. Pewną nietypową sytuacją jest fakt, że odkrywamy fragmenty sieci mające ponad wiek, które są w idealnym stanie. Paradoksem jest, ze odkrywamy śruby na nawiertkach, które możemy odkręcić po 100 latach leżenia w ziemi i  śruby wykonane 10-15 lat temu, przegnite, rozpadające się i powodujące awarie, np. z powodu rozszczelnienia nawiertki.

Jestem zatem przeciwnikiem stwierdzenia, że wszystko, co stare należy wymieniać. Bardzo często jest tak, że wystarczy przeczyścić jakiś fragment hydrantu, wodociągu czy nawiertki, zamontować z powrotem, a będą dalej z powodzeniem działy.

Jakie inwestycje przeprowadziło PWiK Gliwice w ostatnich latach?

Do ponad 15 lat Gliwice to wielki teren budowy. W roku 2002 została oddana do użytku całkowicie nowa oczyszczalnia ścieków, wybudowana za pieniądze przedsiębiorstwa. Od 2001 roku rozbudowywaliśmy kanalizację na obszarze 1/3 miasta, gdzie jej nie było.

Drugi etap naszych inwestycji, zakończony w zeszłym roku, to modernizacja centralnej oczyszczalni ścieków, jej hermetyzacja oraz całkowita modernizacja stacji uzdatniania wody w Łabędach, która powstała w 1917 r. Jednocześnie budowaliśmy kanalizację w dzielnicach Bojków i Ostropa, ostatnich nieskanalizowanych.

W latach 2010-2012 wykonywaliśmy w ramach rozbudowy systemu monitoringu w Gliwicach: 55 nowych komór z przepływomierzami, z podziałem na strefy, z nowym systemem monitoringu, zbierającym dane ze wszystkich pozostałych pracujących systemów. W tej chwili mamy ok. 180 ciągle monitorowanych punktów w mieście. Są to: stacje uzdatniania, pompownie wody, pompownie ścieków, studnie głębinowe, komory zakupowe, i punkty dzielące miasto na strefy oraz najwięksi odbiorcy.

Dodatkowo warto podkreślić, że z powodu budowy DTŚ-ki, która przecina miasto w poprzek, musieliśmy przebudować kilka węzłów głównych magistral, przy czym niektóre musiały być wyłączone prawie na dwa miesiące. Miasto jednak nie odczuło żadnych problemów, ponieważ zdążyliśmy wcześniej z taką regulacją sieci, aby dla mieszkańców wyłączenia nie były uciążliwe. 

Oczyszczalnia zmodernizowana, sieci wymienione. Czyli możecie skupić się na eksploatacji?

Wydawałoby się, że przez ostatnie lata już wszystko udało nam się zrobić i teraz faktycznie zajmiemy się tylko eksploatacją. Jednak w Gliwicach powstawać będzie południowa obwodnica drogowa miasta, a wraz z nią chcemy położyć obwodnicę wodociągową i kanalizację. To będzie wymagało szeregu kolejnych prac, obliczeń, wykonania całej koncepcji m.in. dotyczącej zasilania nowych obszarów w wodę. Nowa sieć wodociągowa i kanalizacyjna ma powstać w przeciągu 3-5 lat. Problemem jest, że wspomniane tereny to najwyżej położone punkty w mieście, bardzo oddalone od naszych dotychczasowych źródeł. Na brak zajęć nie będziemy więc narzekać.

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ