Brzydko mi to pachnie
Tytuł jest tylko w połowie przenośnią. Ze ściekami mamy bowiem problem na kilku etapach. Oto i one.
Pierwszym etapem jest ich transport. Otóż w miastach, w których istnieje kanalizacja ogólnospławna, ale nie tylko, daje się odczuć dość nieprzyjemny zapach pochodzący z systemu kanalizacyjnego. Zapach ten bywa czasem nawet bardzo nieprzyjemny dla tych szczególnie którzy mieszkają w pobliżu miejsca, z którego ten zapach (nazwa zapach jest tutaj trochę nie na miejscu, ale nie będę obrażał Państwa oraz redaktora prowadzącego). Problem wbrew pozorom będzie się raczej nasilał niż zanikał, bowiem przy coraz mniejszym zużyciu wody pojawią się coraz to mniejsze przepływy ścieków, które mają coraz więcej czasu przez to do zagniwania w kanałach i coraz bardziej intensywnego wydzielania zapachów. Problem próbowano rozwiązywać poprzez różnego rodzaju uszczelnienia kanałów sanitarnych, jednak jak do tej pory bez rezultatu.
Drugim etapem jest ich utylizacja, na przykład suszenie osadów oraz ich transport. Wszystko co się wiąże z transportem ścieków i tego co po nich pozostanie nastręcza wiele problemów. Również, a może szczególnie, wówczas gdy zamienimy ścieki w wodę oraz osad pościekowy. Transport osadu tak zwanego uwodnionego nastręcza wiele problemów brzydkich zapachów, szczególnie wówczas gdy osady te transportowane są przez obszary zamieszkałe. Z kolei przeróbka termiczna osadów również wiąże się, poza problemami finansowymi, z problemami odorów. Pół biedy gdy instalacja taka (suszarnia lub spalarnia) zlokalizowana jest poza obszarem zabudowanym. Problemy pojawiają się za to gdy ktoś kiedyś nierozważnie pozwolił na podprowadzenie zabudowy w pobliże oczyszczalni. Problemy związane z usuwaniem odorów są skomplikowane, ich rozwiązanie długotrwałe oraz kosztowne. Myślę, że jakimś rozwiązaniem byłby obowiązek sytuowania oczyszczalni na znacznie większych niż to konieczne działkach, tak by cały wpływ na otoczenie ograniczał się do obszaru działki.