Sam niewiele znaczę
Inspiracje czerpie z przemysłu i od inżynierów, których zatrudnił. Szuka pasjonatów pracy, trudne decyzje podejmuje wspólnie z pracownikami. To tylko kilka z sekretów zarządzania spółką, które zdradza Rafał Lewandowski, prezes zarządu Oczyszczalni Ścieków WARTA.
• Sporo ma pan nagród w gabinecie…
Ta jest z Tajwanu, ta z Malezji. Dużo jeżdżę po świecie i podglądam, co inni robią w zakresie oczyszczania ścieków i nie tylko. Nie boję się zastosować rozwiązań nowych, innowacyjnych i energooszczędnych.
• Ma pan na myśli jakieś konkretne rozwiązania?
Jesteśmy np. jedyną w Polsce oczyszczalnią sterowaną za pomocą pneumatyki. Odbywa się to prawie bezkosztowo, bo powietrze jest za darmo.
• Skoro nie podpatrzył pan tego na żadnej oczyszczalni, skąd pan wiedział, że będzie to dobre rozwiązanie?
Dużo czytam o innowacjach zastosowanych w przemyśle. To akurat działa w samolotach i jest niezawodne.
• Jako jedni z pierwszych w Polsce zastosowaliście też na oczyszczalni ścieków technologię Biogradex. Dlaczego wybraliście akurat tę metodę?
Są różne sposoby usuwania azotu ze ścieków. Uznaliśmy, że polska technologia Biogradex jest prosta, niezawodna i dająca pewny efekt.
• Braliście pod uwagę inne rozwiązania?
Tak. Natomiast inne technologie są bardziej skomplikowane. Chciałbym podkreślić, że technologią Biogradex interesuje się wiele krajów. Jest znana w Chinach, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych oraz na Dalekim Wschodzie. Cały świat kupuje ją od Polaków, bo to patent ze wszech miar godny polecenia. Długo szukaliśmy technologii, która sprawdziłaby się na oczyszczalni. Pojechaliśmy do Gorzowa Wielkopolskiego zobaczyć pierwszą instalację Biogradex w Polsce i doszliśmy do wniosku, że to jest to, czego potrzebujemy. Podpisaliśmy korzystną umowę, bowiem 1/3 wartości zapłaciliśmy po zainstalowaniu technologii na oczyszczalni, następną część po roku eksploatacji i badaniach wdrożeniowych. Ostatnią ratę – dopiero po osiągnięciu efektów. Już w drugim roku instalacja działała super, a w trzecim pracowała idealnie.
• Zatem nie jest pan skupiony tylko na rozwiązaniach dostępnych w branży wod-kan, ale patrzy szeroko na przemysł…
Poszukiwanie świata nowości jest domeną ludzi odważnych. Nie mówię, że taki jestem, ale wiele rozwiązań stosowanych w innych branżach przemysłu można wprost przenieść na płaszczyznę oczyszczalni ścieków.
• Ma pan pomysły na kolejne inwestycje?
Chcę się w pewien sposób uniezależnić od energetyki zawodowej. Dzisiaj 45-50% energii produkujemy z biogazu, a myślimy, że będziemy jeszcze produkować energię z gazu ziemnego. Dopełnieniem będzie fotowoltaika. Pracownicy Politechniki Śląskiej i Częstochowskiej są już na końcowym etapie tworzenia algorytmu sterowania, aby w szczytowych momentach nie kupować energii elektrycznej od energetyki. Myślę, że za około dwa lata na starych poletkach osadowych wybudowana zostanie farma fotowoltaiczna. Czerpię więc inspiracje z przemysłu, z innych branż. Nieustannie inspirują mnie też młodzi inżynierowie, których zatrudniłem. Stworzyłem grupę ludzi, której chce się pracować. Ludzie ci nie liczą godzin – gdy jest robota, pracujemy po 10-12 godzin. Gdy nie ma – wypoczywamy. Z drugiej strony nie może być tak, że przychodzi pracownik i tyra 8 godzin, a ja go kontroluję. Ludziom trzeba dać wolność. Mają przychodzić do pracy z przyjemnością. Szukam pasjonatów pracy.
• W ciągu 10 lat, które przepracował pan tutaj, musiał pan podjąć jakąś szczególnie trudną decyzję?
Sam niewiele znaczę, trudne problemy rozwiązujemy wspólnie. W zarządzaniu jest trójpodział decyzyjności, jest czas dyskusji, następnie podejmowania decyzji i na końcu realizacji. Możemy ewentualnie na tym trzecim etapie coś poprawiać, jeśli nie jest tak, jak sobie to zaplanowaliśmy.
Dzisiaj politechniki, uniwersytety uczą zarzadzania. Ale czy w dobry sposób? Dwa lata temu podjąłem się pewnej misji. Poszedłem na Politechnikę Częstochowską i zaproponowałem, że poprowadzę kilka zajęć z zarządzania i wytłumaczę na podstawie swojego doświadczenia, na czym polega rzeczywista praca, firma, człowiek itd. I co się stało? Władze uczelni zrozumiały, że to, czego uczą, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i tym, co się dzieje na rynku. W efekcie stworzona została rada programowa, w której również zasiadam. Na świecie są dwie rzeczy niezmienne: ilość ziemi, której nie przybędzie, oraz pieniędzy w firmie. Skoro mam określony budżet, trzeba ograniczyć koszty. Tam, gdzie nie potrzeba wydawać pieniędzy, nie wydaje się ich. Powtarzam pracownikom, że to, co zaoszczędzą, wpłynie na ich płacę. A można oszczędzić na papierze, tonerach, telefonie – na wszystkim. Nie wydam 20 tys. zł na koszenie zieleni, jeśli pracownicy mogą zrobić to sami. Pula pieniędzy jest taka, jaka jest i koniec. I po tym „polu” trzeba się poruszać. Wszyscy mamy z tego same korzyści.
Rozmawiali: Angelika Gajewska, Przemysław Płonka