Najtrudniej jest z tym, na co nie mamy wpływu. Rozmowa z Łukaszem Czopikiem
Wspomina pan o współpracy, jedności branży. tymczasem podczas debaty na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach przedsiębiorstwa działające na Śląsku miały do Gpw pretensje, padały głosy o braku zrozumienia. Zaproponował pan wtedy rozmowy, zacieśnienie współpracy. czy od tego czasu coś się na tym polu zmieniło?
Tak. Rozmawiamy z dwoma dużymi miastami na temat współpracy – w zasadzie można tutaj mówić o dosłownej konsolidacji, w tym również kapitałowej.
Samorządy, rozsądnie myślący włodarze, są w stanie schować dumę w kieszeń i wyjąć z niej kalkulator. Widzą, że rachunek ekonomiczny przy konsolidacji jest dla nich samych korzystny. Zyskują bezpieczeństwo, a przy okazji więcej pieniędzy do wydania na inne cele publiczne. Niestety, stykamy się jeszcze z populistycznym dążeniem niektórych samorządowców do źle pojętego autonomizmu. Nie zawsze trafiają do nich racjonalne argumenty, finansowe, ale również prawne i związane z bezpieczeństwem mieszkańców. Z tym nie wolno igrać. Zapisy nowego Prawa wodnego w części dotyczącej wód głębinowych możliwe że wymuszą taką kalkulację, bo to już nie będą wcale małe pieniądze.
Nie boi się pan głośno wyrażać zdecydowanych poglądów na temat sytuacji w wod-kanie. Czy wpływ na to ma fakt, że jest pan osobą spoza branży?
Moje poglądy płyną z analiz rynku wodociągowego na całym świecie. Transformacje tych rynków już przecież zachodziły, wszystkie modele zostały już przećwiczone – począwszy od rozproszenia, skończywszy na wielkich konsolidacjach. Z jednej strony biznes w rękach prywatnych, z drugiej – totalnie skrajne upaństwowienie. Dość dużo czasu poświeciłem badaniu rynku brytyjskiego, francuskiego, hiszpańskiego. Wiem, jak to funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, ale również jakie zalecenia wydaje Unia nowym państwom stowarzyszonym.
A jak ocenia pan sytuację w Polsce?
W Polsce, na skutek rozproszenia branży, została wydana potężna ilość środków, ale często na dublujące się przedsięwzięcia. Nie uwzględniano efektu skali, nie było formalnych zaleceń dotyczących konsolidacji czy też „siły rażenia” danych projektów. Tych błędów już się nie powtarza w Rumunii, na Słowacji czy na Węgrzech, gdzie teraz warunkiem skorzystania z pieniędzy unijnych jest uzasadnienie regionalne bądź konsolidacja.
Gdyby był pan szefem zakładu dużo mniejszego, też miałby pan taki pogląd?
Gdybym był szefem mniejszego przedsiębiorstwa wodociągowego pewnie optowałbym za strukturą stowarzyszeniową, typu holding wodny. Z zachowaniem niem autonomii, wpływu na decyzje cenowe, politykę inwestycyjną. Dążyłbym też do tego, aby mieć dostęp do taniego i bezpiecznego źródła wody. Póki co Śląsk ma wciąż najdroższą wodę w Polsce.