Dobro wspólne. Felieton z notatnika Wodnika
Jakie znaczenie obecnie ma pojęcie urządzeń wod-kan jako dobra wspólnego? Mamy rynkową gospodarkę. Nasi klienci oczekują towaru czy usługi i wymagają wysokiej jakości. Koszt? Jak najniższy. Jakość? Jak najwyższa. Macie problemy? Radźcie sobie, ja rachunki płacę. Ktoś wyrzuca śmieci w strefie ochrony sanitarnej ujęcia? Radźcie sobie. Ktoś włamał się na hydrofornię? Radźcie sobie, to nie moja sprawa. Nie ma gdzie ułożyć wodociągu lub kanału? Radźcie sobie, najlepiej zapłaćcie. Chcecie wejść do mnie na działkę naprawić rurociąg? Nie wpuszczę, dziadkowi zapłaciliście, ale mało. Teraz zapłaćcie ponownie. Co z tego, że woda wycieka? To nie moja sprawa. Sąsiad na słabe ciśnienie? Co mnie to obchodzi?
Właśnie pytanie „co mnie to obchodzi?” jest kluczowe w zrozumieniu tzw. dobra wspólnego. Ano właśnie, powinno obchodzić. Pierwsze urządzenia wodociągowe końcem XIX wieku były budowane w miastach z inicjatywy lokalnych władz i na koszt podatników. Niektórzy (jak np. Kraków) musieli się mocno zadłużyć na wiele lat. Radni opierali się mocno takim wydatkom, ale wreszcie uznali, że będzie to służyć dobru wspólnemu przez lata. W latach 70. XX wieku nastąpił boom wodociągowy na polskich wsiach. Zawiązywały się społeczne komitety budowy wodociągu. Mężczyźni społecznie solidarnie pracowali przy wykonywaniu wykopów. Na koniec wszyscy dumnie otwierali krany w łazienkach, ciesząc się z wygody posiadania bezpiecznego dostępu do wody w domu.
Pracownicy przedsiębiorstwa wod-kan są tylko opiekunami majątku, który służył, służy i będzie służył przez wieki lokalnej społeczności. Pal sześć szacunek dla nich, chociaż byłoby miło czasem go poczuć od naszych odbiorców. Ale przynajmniej wypadałoby pomyśleć o potrzebach innych, gdy przychodzi do nas sąsiad lub projektant z prośbą o wyrażenie zgody na ułożenie na naszej działce przewodu wod-kan lub w przypadku, gdy na wodociągu biegnącym pod naszym wypielęgnowanym ogródkiem wystąpi awaria i trzeba pozwolić na jego rozkopanie.
Tyle jesteśmy warci, ile potrafimy poświęcić od siebie dla innych. Pan Wołodyjowski opisał to jeszcze krócej: „Nic to”.
Darek Dzida
Felieton opublikowany został w magazynie "Kierunek Wod-Kan" 2/2017