Ujęcie w ujęciu ochrony. Felieton z notatnika wodnika
Ten dziwny zwrot w tytule felietonu ma zwrócić naszą uwagę na ochronę ujęć wody przed różnymi zagrożeniami.
Zagadnienie to nurtuje dostawców wody od wieków. W starożytnym Rzymie np. zanim zostało zbudowane ujęcie wody, badano stan zdrowia ludzi mieszkających w jego obrębie. Woda prowadzona była nie po terenie, ale na pewnej wysokości nad nim za pomocą akweduktów. Nie było to związane tylko z umożliwieniem spływu grawitacyjnego wody, ale również z odseparowaniem jej od zanieczyszczeń ze środowiska. Kwaśnych deszczy jeszcze wtedy nie było, ale używano naturalnych nawozów i wypasano zwierzęta gospodarcze. Rzymianie mieli świadomość tego, że mogą być one zagrożeniem dla wody pitnej. Już w tamtych czasach budowniczowie (dzisiaj nazywani wodociągowcami) dbali o bezpieczeństwo wody. Zauważyli, że łatwo absorbuje wszelkie zanieczyszczenia. Budowa schronienia i poszukiwanie źródła bezpiecznej, czystej wody to dwie najważniejsze czynności wykonywane prze człowieka w miejscu osiedlania się. Niektórzy powiedzą, że trzecią jest kopanie zagłębienia w ziemi w ustronnym miejscu w wiadomym celu, ale o dziwo to również wiąże się z działalnością naszych przedsiębiorstw. Zarówno o dom, jak i o źródło wody człowiek dbał szczególnie.
Opisuję te proste zdarzenia w historii cywilizacji, żeby przypomnieć co w naszym życiu jest najważniejsze. Bezpieczne otoczenie. Obłaskawianie przyrody, ale rozumiane nie jako jej podporządkowywanie swoim potrzebom lub jej dewastację, a jako korzystanie z jej bogactwa dla zaspokojenia swoich potrzeb. Pewna symbioza między światem ludzi i światem ożywionym.
Indianie polowali przez wieki na bizony w sposób świadomie ograniczony, dla zapewnienia sobie pożywienia i ochrony przed zimnem. Nadeszli biali ludzie i w przeciągu kilkudziesięciu lat wielotysięczne stada bizonów zniknęły zabijane dla rozrywki z okien przejeżdżających pociągów.
Niestety wraz z rozwojem technologicznym i cywilizacyjnym ludzie tracą kontakt z przyrodą, tracą pokorę wobec niej. Szacunek dla roślin, które potrzebowały wiele dziesięcioleci, żeby osiągnąć odpowiednie rozmiary i przy okazji możliwości oczyszczania niezbędnego dla nas powietrza przeliczany jest teraz na wartość drewna z nich pozyskanego (vide Puszcza Białowieska ostatnio). Jak to wygląda ze zwierzętami też każdy wie. Setki tysięcy członków Polskiego Związku Łowieckiego, barbarzyńskie metody kłusownicze, ambony (czy ten wyraz nie był kiedyś zarezerwowany dla głosicieli Słowa Bożego?!) w lesie dla czatujących na przechadzające się sarny i dziki. W latach 50. XX wieku za przyzwoleniem władzy wybito prawie całą populację wilków w Polsce. Bo to szkodnik był. Co się stało z tą krainą? Dlaczego niszczymy środowisko wychodząc z założenia, że po nas tylko potop. Wypadałoby oddać ją w ręce następnych pokoleń w stanie nie gorszym niż ją otrzymaliśmy od pokoleń poprzednich.
Ale wróćmy do naszych ujęć wody. Świadomość w narodzie jest nadal niska. Woda powinna być prawie za darmo, a zbiorniki służące do poboru wody pitnej otwarte dla turystyki, rekreacji, wędkowania itp. Mało kto ma świadomość, że do tych zbiorników dopływają rzeki i potoki i je również trzeba chronić. Moja rodzina ma domek letniskowy w dorzeczu Raby, w zlewni zbiornika Dobczyce. Kiedyś przed sortowaniem śmieci był dramat. W rzece i na jej brzegu można było znaleźć wszystko co niepotrzebne w domu, łącznie z oponami. Opony?! Że niby rzeka je porwie i rozpuści albo ryby zjedzą?! Teraz tak drastycznych widoków jest mniej. Byłem niedawno właśnie na zbiorniku dobczyckim. Sympatyczni panowie z krakowskich wodociągów z ulgą stwierdzili, że ilość śmieci na dopływie do zbiornika zmniejszyła się ostatnio. Zmniejszyła, do kilku ton wydobywanych rocznie… Opona jednak była, i to nie byle jaka, bo tylna z traktora. Komu się chciało ją przetransportować do rzeki, pozostaje tajemnicą. Podobna sytuacja jest na kaskadzie Soły niedaleko mojego pięknego miasta. Co roku z każdego zbiornika wolontariusze i obsługa wydobywa wiele ton śmieci. Oj ludzie…
Nadal niedoskonała jest dbałość gmin o prawidłowe skanalizowanie zlewni ujęć wody pitnej. Powoduje to określone problemy i zagrożenia dla firm wodociągowych, zwiększenie kosztów uzdatniania. Jednak jak przychodzi do zatwierdzania stawek za wodę, zwykle słyszymy: „Czemu ta woda taka droga?”.
Odziedziczyłem dom po moim dziadku. Nie niszczę go, nie eksploatuję li tylko. Remontuję, wymieniam, udoskonalam, modernizuję. Zostawię w stanie lepszym niż otrzymałem. Tak również staram się robić na majątku wodociągowym. Czego i Wam życzę. Niech po Was przyjdzie ktoś następny i powie: „No, nie marnowali czasu. Chwała im za to”.
Komentarze