Co komu służy? Felieton Pawła Chudzińskiego, Aquanet SA
Tytułowe pytanie nie ma nic wspólnego z polityką, chociaż nieco starszym czytelnikom mogłoby się tak zdawać. Nawiązuje ono raczej do powinności władzy wobec mieszkańców, przedsiębiorstwa wodociągowego wobec swoich klientów. A właściwie nie tylko klientów.
Nie ukrywam, że trochę mnie zeźliło, gdy przeczytałem Raport NIK-u. Mówię o tym ostatnim dotyczącym jakości dostarczanej wody. Nie odejmuję Izbie kompetencji i prawdziwości, ale mam jednak jedno zastrzeżenie. Formułowanie wniosków dotyczących całej branży wodociągowej w Polsce na podstawie mało reprezentatywnej próby nie jest godne tej instytucji. Nie chcę się wymądrzać i mówić, że oni nie mają racji, bo w dużej mierze mają. Zgadzam się. Jednakże odpowiedzialność za pokazany stan rzeczy nie leży wcale po stronie władz samorządowych, a raczej dość kulawej legislacji, która w sposób dość swobodny przechodzi nad wieloma istotnymi kwestiami jakości wody, jak choćby nad jakością wody w kranie u… No właśnie, u kogo? Często już, zwłaszcza w dużych aglomeracjach, nie u klienta przedsiębiorstwa wodociągowego, a klienta spółdzielni mieszkaniowej. Zgadam się, że za jakość wody dostarczanej do kranu powinny odpowiadać przedsiębiorstwa wodociągowe, lecz najpierw trzeba je wyposażyć we właściwe instrumenty prawne, by tak stać się mogło. Dość już tych utyskiwań. Teraz właśnie na kanwie rzeczonego raportu kilka zdań o powinnościach władzy samorządowej.
Kompetencjami gminy w dalszym ciągu pozostało uchwalanie regulaminów świadczonych usług. Niezbyt wiem, jaki był zamysł ustawodawcy w ten proceder mieszać Wody Polskie, ale może kiedyś mi to ktoś wyjaśni. Cierpliwy jestem. Poczekam. Regulamin ów, przy prawdopodobnie dużym poziomie nieświadomości lokalnego legislatora, niesie za sobą sporo konsekwencji. I to konsekwencji również taryfowych. Problem polega na tym, że nie da się wprost zapisów regulaminu przeliczać na podwyżki taryf. Dlatego też na sesjach rad gmin często panuje zasada „hulaj dusza piekła nie ma”, teraz zdrowo przyłożymy wstrętnemu monopoliście. Nic bardziej błędnego.
Brak kompetencji urzędników i brak rozeznania skutków takich czy innych zapisów regulaminu prowadzi prostą drogą do wzrostu kosztów przedsiębiorstw wodociągowych i co za tym idzie, do wzrostu taryf. Swoją drogą mam takie wewnętrzne przeświadczenie, że jedyną instytucją, która przejmuje się regulaminem i stosuje go na co dzień, jest przedsiębiorstwo wodociągowe. Dobrze by było, by jednak czasem ktoś poza nim zastanowił się, czy faktycznie tak restrykcyjne zapisy odnoszące się choćby do czasu usuwania awarii, komuś realnie służą. Wątpię.
Na koniec jeszcze o powinnościach przedsiębiorstwa wodociągowego wobec społeczności lokalnej. Otóż w mojej ocenie najważniejszym jego obowiązkiem jest… dbanie o źródła wody. O to, by za pięćdziesiąt, sto i jeszcze więcej lat źródła te byłe dostępne. Nawet kosztem dzisiejszych wyrzeczeń i ograniczeń. Jesteśmy to winni przyszłym pokoleniom. Jeśli nie wybudujemy rury w jakiejś ulicy, to nam to wybaczą, ale jeśli nie będą mieli skąd czerpać wody… To nas przeklną.
Felieton został również opublikowany w nr 4/2018 magazynu Kierunek WodKan.
Komentarze