Partner serwisu

Stawiamy na rozwój

Kategoria: Wywiady

O tym, czy dostępne są jeszcze fundusze unijne na ochronę środowiska, czego  możemy oczekiwać po przyszłym budżecie unijnym i dlaczego nie należy dzielić kraju na część biedną i bogatą... – rozmawiamy z minister Elżbietą Bieńkowską z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

 Stawiamy na rozwój

Fundusze unijne na ochronę środowiska zostały niemal w całości rozdzielone. Czy w tej sytuacji warto jeszcze starać się o nie?
        Rzeczywiście, w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko wartość wniosków, które otrzymaliśmy przekracza dostępne środki. Ogłosiliśmy do tej pory 44 konkursy na kwotę 9,6 mld zł. Łącznie z tzw. projektami kluczowymi zgłoszono 812 wniosków na ponad 23,6 mld zł, co stanowi 123 proc. pieniędzy, jakimi dysponujemy.
       Przewidujemy ogłoszenie jeszcze jednego konkursu w ramach priorytetu drugiego, czyli gospodarki odpadami i ochrony powierzchni ziemi. W tej dziedzinie będzie jeszcze można uzyskać dofinansowanie.

• Jednak nie wszystkie wnioski zostały już ocenione…
        Wniosków jest tak wiele, że nawet jeśli część projektów nie spełni kryteriów, alokacja zostanie wykorzystana, co jest sprawą niesłychanie istotną. Najwięcej umów zawarto w roku ubiegłym i w pierwszej połowie br. Obecnie przechodzimy na kolejny etap, czyli składanie wniosków o płatność.


• Na jakie dziedziny zakontraktowano najwięcej pieniędzy?
        Zdecydowanie najwięcej, bo 80 proc. dostępnej kwoty zakontraktowaliśmy na gospodarkę wodno-ściekową. Przeznaczyliśmy na nią 11 mld zł. W sumie na dofinansowanie inwestycji w ochronę środowiska mamy 4,8 mld euro, czyli ok. 19,3 mld zł.

•  Można ostatnio usłyszeć opinię, że pieniądze europejskie niebawem skończą się i będziemy musieli już radzić sobie sami. Przed nami jednak kolejny budżet unijny na lata 2014-2020. Czy ministerstwo zajmuje się przyszłym budżetem, czy jeszcze obecnym?
         Zajmujemy się obydwiema sprawami jednocześnie. W tej chwili analizujemy wykorzystanie obecnego budżetu. Polska wdraża dwadzieścia jeden programów, konkursów są setki, a zainteresowanie nimi jest zróżnicowane. Niebawem podejmiemy decyzję, czy nie ma potrzeby przesunięcia pieniędzy, a jeżeli tak, to w jakim stopniu  i na jakie cele. Otworzy to zainteresowanym kolejne możliwości aplikowania.
          Decyzje musimy skonsultować z Komisją Europejską, ale przegląd programów to przede wszystkim nasze zadanie. Sami musimy ocenić, czy program był dobrze skonstruowany i uda się efektywnie wydać przyznane pieniądze do 2015 roku, czy może konieczne są jakieś poprawki.
          Mamy jeszcze do dyspozycji dwa narzędzia. Jedno, to tzw. Krajowa Rezerwa Wykonania, czyli pula środków, którą zdecydowaliśmy się przyznać tym, którzy najlepiej będą wydawać fundusze europejskie. Drugim jest pula 633 mln euro, które Komisja przyznała nam za lepsze od zakładanych wyniki gospodarcze. Decyzje co do podziału obydwu kwot podejmiemy na początku przyszłego roku.
          Jednak aktualnie najwięcej uwagi poświęcamy przekonywaniu Europy, że warto kontynuować politykę spójności w obecnym bądź zbliżonym kształcie. Mamy ku temu mocne argumenty. Dlatego mam nadzieję, że nadchodzący budżet unijny także będzie dla nas hojny.

Co to oznacza? Jak duże mogą to być pieniądze?
        Temat jest bardzo delikatny na forum europejskim, więc wolałabym nie spekulować. W najbardziej optymistycznym wariancie moglibyśmy liczyć na jeszcze wyższą kwotę niż obecnie, ale jest to mało prawdopodobne.


A w poprzednim okresie mieliśmy 67,3 mld euro, czyli w przyszłym budżecie byłoby to znacznie więcej?
         Trudno powiedzieć, czy tak będzie. Niełatwo jest teraz mówić o przyszłym budżecie, bo zmiany następują nieustannie. Rozumiem, że wszystkich interesują kwestie finansowe, ale podstawową sprawą jest przekonanie pozostałych krajów członkowskich, zwłaszcza płatników netto, że Polityka Spójności leży w interesie wszystkich. Mamy na to mocne dowody i coraz szersze grono poparcia. Podczas ostatniej wizyty, także Komisarz ds. Polityki Regionalnej  Johannes Hahn zapewnił, że Polska pozostanie jednym z największych beneficjentów Polityki Spójności.


• Ciekawe, skąd więc te opinie, że to już koniec unijnych pieniędzy …
         Być może stąd, że większość funduszy na lata 2007- 2013 jest już rozdzielonych. Jeszcze do połowy przyszłego roku będzie trwało podpisywanie umów na dużą skalę. Wprawdzie do tej pory zakontraktowaliśmy nieco ponad połowę z owych 67 mld euro, ale należy pamiętać o listach projektów kluczowych. Inwestycje tam zawarte mają podpisane umowy wstępne i patrząc łącznie, już ponad 80 proc. środków jest „zarezerwowanych”. Dlatego wolnych pieniędzy zostało niewiele i to wiedzą wszyscy,  którzy się unijnymi funduszami interesują.
         Obawy, że obecny budżet może być ostatnim tak hojnym dla nas, wzięły się także z kryzysu, który dotknął Europę. Obawiano się, że kraje, zwłaszcza płatnicy netto, zechcą wyraźnie ograniczyć swój wkład do unijnej kasy. Robimy jednak wszystko, aby nowy budżet był dla Polski satysfakcjonujący.


Czy potencjalnych beneficjentów będą obowiązywać te samy zasady ubiegania się o pieniądze?
         Reguły na pewno będą zmienione, ale powiedzmy sobie szczerze, to nigdy nie będą łatwe pieniądze. Trzeba zdawać sobie sprawę, że mamy do czynienia z bezzwrotnymi dotacjami, które często idą w miliony złotych. Unijne prawo, szczególnie w sprawach ochrony środowiska, jest bardzo restrykcyjne i musimy się do niego dostosować. Fundusze Europejskie mają spowodować długotrwały, stabilny wzrost gospodarczy. Ma to być efektem owych tysięcy projektów, które realizujemy.

Jest Pani zwolenniczką wydawania pieniędzy raczej na rozwój, niż na wyrównywanie różnic. Czy to daje nam większe szanse na zdobycie większych pieniędzy?
         Jestem jak najbardziej za wyrównywaniem różnic, tyle że są różne drogi, aby to osiągnąć. Unia ma niedobre doświadczenia w tej kwestii z Niemiec Wschodnich i południowych Włoch, gdzie wpompowano ogromne pieniądze, które nie przyniosły oczekiwanych efektów. Na szczęście nie ma takich doświadczeń z Polski, a my mamy zamiar pokazać, że np. program Rozwój Polski Wschodniej przynosi właściwe efekty.
         Nie zmienia to faktu, że z Europą trzeba obecnie inaczej rozmawiać. Nie mamy prawa twierdzić, że należą się nam duże pieniądze, bo jesteśmy biedni. Tym sposobem już nic nie wygramy.

Dla Polski to chyba lepiej? Rozwój – brzmi sympatyczniej niż wyrównywanie różnic.
          Brzmi zdecydowanie lepiej, natomiast nie widzę potrzeby rozgraniczania tych pojęć, które przecież się uzupełniają. Tym bardziej, że nie dzielimy kraju na część bogatą i biedną, chcemy dotować wzrost całego kraju. W lipcu rząd przyjął Krajową Strategię Rozwoju Regionalnego, która pokazuje, jak chcemy rozwijać regiony: inwestując w ich mocne strony.


• Na co przeznaczyliśmy najwięcej pieniędzy?
        Zdecydowanie na infrastrukturę, zwłaszcza transport drogowy, kolejowy i lotniczy. Kolejne miejsca zajmują projekty środowiskowe, energetyczne, zdrowotne i kulturalne. Wszystko to jest częścią programu Infrastruktura i Środowisko. Jego budżet wynosi niemal 28 mld euro. Warto zdać sobie sprawę, że jest to więcej niż dostały Włochy w obecnej perspektywie, a jest to tylko jeden z naszych programów. Mamy też program Innowacyjna Gospodarka skierowany do wyższych uczelni i przedsiębiorców czy cieszący się dużym powodzeniem program Kapitał Ludzki, zorientowany m.in. na szkolenie bezrobotnych, podnoszenie jakości administracji czy integrację osób wykluczonych społecznie. Działa też specjalny program dla Polski Wschodniej oraz 16 programów regionalnych, którymi zarządzają samorządy. Tam także dominują wydatki na infrastrukturę.


• Wydaje się, że nauczyliśmy się już dobrze wydawać unijne pieniądze, z czym natomiast mieliśmy największe problemy?
         Zdecydowanie najwięcej kłopotów sprawiły nam kwestie środowiskowe. Kiedy rozpoczynałam pracę w ministerstwie, z tym był największy problem. Pod koniec 2007 roku nowy budżet już funkcjonował, a sprawy środowiskowe kompletnie leżały. Najszybciej jak się dało zmieniliśmy ustawę środowiskową, aby dostosować nasze prawo o ochronie środowiska do prawa unijnego. Ustawa zaczęła działać w listopadzie 2008 roku, lecz mimo wszystko wstrzymało nam to wiele inwestycji i cały czas odbija się to nam czkawką. Staliśmy się częścią Unii Europejskiej i musimy przyjąć zasady, jakie zaakceptowaliśmy.

Rozmawiała Barbara Cieszewska

Wywiad został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 5/2010

 

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ