Partner serwisu
24 listopada 2016

Felieton Michała Rżanka: Czarodzieje

Kategoria: Artykuły z czasopisma

Poznań targowy jesienią w naszej branży to już nie to, co dawniej. Podtrzymując tradycję odwiedzania ekspozycji POLEKO, a obecnie  POL-ECO-SYSTEM, co roku obiecuję sobie, że to ostatni raz. Jednak jeszcze targi w Bydgoszczy dają aktualny przegląd, co w branży piszczy. Niemniej zostałem zaskoczony kilkoma propozycjami. Nie tylko tam zresztą. Pojawiają się różni faceci, co mają interesujące rozwiązania na nasze codzienne, eksploatacyjne potrzeby. Tak na marginesie, to rzeczywiście są to głównie mężczyźni. Nie spotkałem do tej pory żadnej propozycji od kobiety, niezależnie od tego, jak to brzmi.

Felieton Michała Rżanka: Czarodzieje

Ma pan problem z osadami – mam. To ja panu zrobię, że będzie ich mniej, a ścieki oczyszczone będą jeszcze bardziej czyste. Pytam – czy będzie pan coś dolewał czy dosypywał? Nie. To jak pan to osiągnie? W tym momencie pojawia się teoria globalnego spojrzenia na nasze życie i na mikroorganizmy jako współbraci. Zniecierpliwiony rozumiem, że domagam się ujawnienia szczegółów, a to właśnie jest know how. Ile to mnie będzie kosztowało? Nic, ekstra, z zaoszczędzonych złotówek odpali pan część określoną umową. No i co? Wchodzić w interes czy nie. Drugi osobnik proponuje mieszać popioły z osadami. Będziesz miał pan produkt, który sprzedawany będzie jako kompost. No tak, tylko najpierw na oczyszczalnię trzeba przywieźć ten popiół w ilości trochę większej niż moje osady. Później razem to wywieźć. Tak się składa, że aby dojechać do oczyszczalni, trzeba przejechać przez osiedla domków. Na wzmożony ruch samochodów ciężkich już reagują emocjonalnie, a co by było później?

Problem trzeba jakoś rozwiązać. Czekam na następnych magików. Mogą być też kobiety. Prawda jest taka, że jak sami tego nie rozwiążemy, to na cudotwórców nie ma co liczyć. Z drugiej strony, po to jeździmy na targi, konferencje i szkolenia, aby właśnie dowiedzieć się co nowego w branży i jak przenieść to na własny grunt. Na jednym z takich spotkań poznałem człowieka, o którym najpierw czytałem, a właściwie o jego działaniu. Jakiś czas temu, pewnie będzie ponad rok, w sekretariacie mojego pryncypała otrzymałem od sekretarki jakieś samorządowe wydawnictwo. Na kilku stronach był wywiad, w którym to tekście dokonano podkreśleń, aż wreszcie nalepiono karteczkę – „może byś wziął się podobnie do pracy”. Prezydent prosił, aby to panu przekazać – tak skomentowała sekretarka. Z ciekawością, ale i z pewnym zdenerwowaniem, czytałem wywiad z prezesem jednego z przedsiębiorstw wod-kan. Można było dowiedzieć się, że niezależnie od bieżącej działalności, przedsiębiorstwo realizuje ogromne przedsięwzięcie jako inwestor zastępczy w imieniu miasta. Pomyślałem sobie, że wspomniany prezes niekoniecznie jest dobrym przykładem dla nas w kontekście naszych przełożonych. Mało to mamy pracy w swoich obiektach? Minęło trochę czasu i na konferencji w Szczyrku przy kolacji, przy jednym stole poznaję wspomnianego prezesa. Szczerze mówiąc, nazwiska nie pamiętałem, ale miasto – owszem. Szczególnie, że moje relacje ze Związkiem Miast Polskich są częste, a obecnym szefem związku jest prezydent tego miasta. Na samym początku nie omieszkałem zaznaczyć, że zanim pana poznałem, to już mi pan podpadł. Zdziwienie na twarzy rozwiałem opowieścią o przedstawieniu wzoru do naśladowania.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ