Z każdego odpadu stwórz produkt. Rozmowa z Tadeuszem Pilarskim, prezesem Jastrzębskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji SA
– Gdybyśmy dostali szansę – poprzez zmiany w przepisach – to duże oczyszczalnie mogłyby dobrze i bezpiecznie przerobić osady, wyprodukować ciepło i energię elektryczną oraz nawóz mineralno-organiczny dla rolnictwa. Ma to sens – podkreślam – w dużych instalacjach, które często dysponują niewykorzystanymi mocami – mówi Tadeusz Pilarski, Prezes Jastrzębskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji SA.
• Jak ocenia pan ostatnie 25 lat w branży wod-kan?
Uważam, że nie przespaliśmy tego czasu jako branża. Wręcz przeciwnie: półżartem można nawet stwierdzić, że z XIX w. wskoczyliśmy od razu w wiek XXI. Obiekty, które zostały w tym czasie zbudowane, zarówno ze środków unijnych, jak i własnych, to najlepsze rozwiązania i technologie, jakie są i były na świecie – zwłaszcza w wodociągach dużych i średnich.
• Wobec tego, jakie obecnie są największe wyzwania?
Będziemy musieli przede wszystkim popracować w obszarze gospodarki osadowej. Mamy coś niezwykle wartościowego – biomasę, osady ustabilizowane beztlenowo, które w Polsce mają wyjątkową jakość.
Posiadają taką zawartość fosforu czy azotu, która pozwala konkurować z najlepszymi nawozami naturalnymi. Nie powinniśmy ich spalać, można je wykorzystać dużo lepiej.
Następny element to zarządzanie siecią. O jego istocie świadczy m.in. fakt, że jeden z programów służących do tego celu, na tegorocznych Targach Wod-Kan w Bydgoszczy zdobył Grand Prix. Rozwiązanie to pozwala nadzorować sieć, ograniczyć straty, pomóc w utrzymaniu ciągłości i stabilności naszych usług. Jednym z wyzwań jest też zmniejszenie przepaści między dużymi i małymi przedsiębiorstwami wod- -kan. Firmy większe są już dziś na bardzo wysokim poziomie, który należy utrzymać. Gorzej jest w małych przedsiębiorstwach. Pozostają one, z uwagi na ograniczone środki w budżetach gmin, często niedoinwestowane. Koszty w takich spółkach są ponadto dużo wyższe w przeliczeniu na mieszkańca. Tam czeka nas najwięcej pracy i tam konieczne są przepisy, które umożliwiłyby gminnym spółkom „odbić się” z obecnego poziomu. Widzę przyszłość w tym, żeby działać np. poprzez konsolidację.
• Czyli?
Mamy doświadczenie z konsolidacji majątkowej z dwoma gminami wiejskimi, która jest wynikiem realizacji projektu unijnego. Wspólnie zbudowaliśmy kanalizację sanitarną i stworzyliśmy jedną aglomerację. Znaleźliśmy rozwiązanie opłacalne dla wszystkich stron. Przyszłość widzę przede wszystkim w konsolidacji produktowej, tzn. duży może np. przyjąć ścieki od mniejszej gminy w atrakcyjnej cenie. Tu działa efekt skali. Koszty inwestycji, eksploatacji są proporcjonalnie niższe dla dużej oczyszczalni. Nierozsądne jest podejście, gdy każdy chce mieć własną oczyszczalnię, kiedy jest możliwość, by duże aglomeracje mogły przyjąć ścieki. Do tego zresztą zachęca ustawa aglomeracyjna.
• Czy taka konsolidacja musi być odgórnie, administracyjnie narzucona, czy powinna być to oddolna inicjatywa?
Z doświadczeń wiemy, że w przypadku działań odgórnych nie zawsze działa czynnik ekonomiczny. Nie można karać kogoś za to, że jest dobry, a nagradzać gorszego. Tu powinien zadziałać rynek i mądrość samorządu. I działa, bo już dziś możemy wskazać na konkretne realizowane przedsięwzięcia.
• Na przykład?
W Tarnowie doszło do konsolidacji produktowej, która bardzo dobrze się sprawdza. W Jastrzębiu też sprzedajemy nasze usługi gminom ościennym.
• A współpraca np. w zakresie pomocy prawnej, czy – z innej działki, jak choćby zagospodarowania osadów – również wchodzi w grę?
Szczególnie duże aglomeracje mają znaczne możliwości, jeśli chodzi o zagospodarowanie osadów. Ale tutaj z przepisami jesteśmy trochę „w lesie”. Gdybyśmy dostali szansę – poprzez zmiany w prawie – to duże oczyszczalnie mogłyby dobrze i bezpiecznie przerobić osady, wyprodukować ciepło i energię elektryczną oraz wspomniany nawóz mineralno-organiczny dla rolnictwa. Ma to sens – podkreślam – w dużych instalacjach, które często dysponują niewykorzystanymi mocami.
Coś, co z ziemi wyszło, do ziemi ma wrócić. A w dyrektywie europejskiej dot. ochrony gleb przeczytamy: „osad może mieć cenne właściwości agronomiczne, dlatego uzasadnione jest zachęcanie do jego stosowania w rolnictwie, pod warunkiem jego właściwego stosowania”.
• Jak wygląda zagospodarowanie osadów w jastrzębskim zakładzie Wodociągów i Kanalizacji?
Już dziś z osadów produkujemy energię elektryczną i ciepło. Na oczyszczalni prawie w 70% jesteśmy samowystarczalni w zakresie energii, w 100% jeśli chodzi o ciepło. Produkujemy ziemię znormalizowaną, którą rekultywujemy nasze hałdy znajdujące się na terenie Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Pracujemy obecnie nad bardzo ciekawym projektem, wspólnie z Głównym Instytutem Górnictwa. Ponieważ jakość naszych osadów jest bardzo dobra, chcielibyśmy stworzyć z niego nawóz mineralno-organiczny. Jesteśmy po pierwszych bardzo obiecujących próbach półtechnicznych, zamierzamy docelowo uzyskać certyfikat Ministerstwa Rolnictwa. Wówczas będziemy realizować całą linię technologiczną, aby taki nawóz tworzyć na skalę masową. Nie ukrywam, że chcemy być konkurencyjni dla firm z Zachodu oferujących takie nawozy dla roślin w naszych supermarketach ogrodniczych.
• Miałam w planie zapytać pana, w jaki sposób zmniejszacie oddziaływanie na otoczenie. jednak z tego, co pan opowiada, wnioskuję, że nie tylko je ograniczacie, ale idziecie o krok dalej – patrząc np. na rekultywację hałd.
Tak, gdy spojrzymy na jedną ze starych hałd, znajdującą się na terenie Jastrzębskiej Spółki Węglowej, nie widzimy już hałdy górniczej, tylko zieloną górę. Ta zieleń jest nasza. Nie posiano tam ani jednego ziarna. Roślinność sama się odtworzyła, gdyż w naszym osadzie jest sporo nasion, a ponadto ma on bardzo dużą żyzność. Warto tu nadmienić, że dziś pojawia się problem z fosforem dla rolnictwa. Złoża naturalne się kończą, a sporo tego pierwiastka znajduje się w osadach ściekowych.
• Gdy mówimy o oddziaływaniu na otoczenie zakładów wod-kan nie sposób nie poruszyć kwestii odorów.
Doświadczenia w tym zakresie mamy olbrzymie z uwagi na fakt, że nasza oczyszczalnia znajduje się w środku miasta. Tuż obok są budynki mieszkalne, duży supermarket. Przez odpowiednie technologie, uszczelnienie miejsc, skąd odory mogą się wydobywać, jesteśmy w stanie znacznie ograniczyć te uciążliwości. Ograniczyć, ale nie całkowicie wyeliminować, bo to nie jest możliwe.
Sieci są coraz rozleglejsze, coraz dłużej ścieki płyną do oczyszczalni – kiedyś w Jastrzębiu mieliśmy 60 km rur, dziś – ponad 500 km. Czasem ścieki płyną 2-3 dni. Jeśli nie ma napowietrzania, po czterech godzinach zaczyna się proces gnilny.
Są różne metody walki z odorem. My stosujemy i biologiczne, i chemiczne, i mechaniczne. Jednak wybierając rozwiązania, trzeba mieć na uwadze, że te inwestycje nie mogą wpłynąć znacząco na cenę ścieków dla mieszkańców, na jej gwałtowne podniesienie.
• Jeżeli już mówimy o kosztach. Pojawia się zarzut, że przy inwestycjach w branży wod-kan nie zawsze patrzy się na dobór najlepszych rozwiązań do konkretnych warunków, tylko liczy się cena. czy tak jest rzeczywiście?
Zależy od tego, kto sporządza specyfikację. Czy jest to fachowiec z doświadczeniem i wiedzą, czy też nie. Cena jest bardzo ważna, ale w specyfikacji można narzucić pewne uwarunkowania. Co prawda ustawa Prawo zamówień publicznych bardzo nas ogranicza, nie możemy zażyczyć sobie konkretnego urządzenia, bo to łamanie konkurencji. Możemy jednak wskazać na konkretne parametry, które nas interesują. A dopiero po ich spełnieniu zwracamy uwagę na cenę.
Ważna jest również unifikacja urządzeń. Mając 100 przepompowni, staramy się, by pracowały tam pompy od jednego producenta – wówczas unikamy konieczności prowadzenia bardzo rozbudowanego magazynu części zamiennych. Wiemy, jakich elementów potrzebujemy, możemy bardzo szybko usunąć awarię, dysponując własnymi częściami i doświadczeniem.
Rozmowa z Tadeuszem Pilarskim została również opublikowana w nr 3/2018 magazynu Kierunek WodKan.
Komentarze