Nowy wymiar rzeczywistości?
Jesteśmy ostatnio (to znaczy przez ostatnie kilkanaście lat) przyzwyczajeni do dynamicznego rozwoju naszej branży. Wiele jednak wskazuje, że powoli zaczyna się to zmieniać. Prawdopodobnie nadchodzi kryzys. A właściwie w niektórych krajach już nadszedł. Ale może po kolei.
Sytuacja widziana moim okiem wygląda mniej więcej następująco. Mamy jako przedsiębiorstwa wodociągowe trzy wyzwania. Pierwszym jest utrzymanie dostaw usług na poziomie wymaganym legislacją. O tym nikt z nas raczej dzisiaj nie dyskutuje, chociaż są kraje, w których unijna legislacja jakby przestała się przyjmować. Dodam, że to kraje będące członkami Unii Europejskiej. Drugim wyzwaniem jest sprostanie wymogom Dyrektywy Ściekowej, a konkretnie pokrycie aglomeracji siecią kanalizacyjną. W szczegółach: osiągnięcie właściwego poziomu pokrycia siecią. Pewnie nie muszę nikomu mówić, że aby tak się stało niezbędne są wielkie nakłady na inwestycje z tym związane. Trudno jest sprostać temu wyzwaniu przy obecnej legislacji sankcjonującej stawianie małych domów bez pozwoleń na budowę oraz zabudowę w ramach tak zwanego dobrego sąsiedztwa, o braku pozwoleń na budowę zbiorników bezodpływowych lub oczyszczalni przydomowych. To wszystko tworzy sytuację ciągłego „gonienia króliczka”. Bez zmian w legislacji tę walkę z pewnością przegramy. My, jako całe społeczeństwo.
Teraz druga strona medalu. A właściwie druga i trzecia. O wzrastających kosztach energii elektrycznej i gazu już wszyscy napisali, ale powinniśmy również pamiętać o wzroście pozostałych kosztów, takich choćby jak koszty usług zewnętrznych czy transportu. Opublikowana przez GUS inflacja dóbr inwestycyjnych przekroczyła 20%. Wszystko to w powiązaniu z powolnym procesem zmian taryf wskazuje na rosnące zagrożenie pojawienia się deficytu środków na finansowanie inwestycji przez przedsiębiorstwa wodociągowe. Wbrew odczuciom w tej sytuacji zbawienny może się okazać właśnie kryzys, który ograniczy wzrosty cen rynkowych. Pozostaną jednak jeszcze problemy ze wzrostem kosztów usług regulowanych. Co w związku z tym należy zrobić? Na to pytanie oczywiście nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony należy „gonić króliczka”, z drugiej jednak można mieć nadzieję że za kilka lub kilkanaście miesięcy ta gonitwa może być trochę mniej męcząca (tańsza).
Pomijając trochę to, o czym napisałem powyżej, pamiętać wciąż musimy o zmianach klimatu oraz o związanych z tym znikających zasobach wody. Jeśli chcemy, by przyszłe pokolenia nas nie przeklinały z powodu braku wody, musimy o tym pamiętać już dzisiaj. Nie tylko pamiętać, lecz przede wszystkim działać. Wieloletnie zaniedbania dają o sobie znać w wielu rejonach Polski. To trudne wyzwanie, by przekonać wszystkich do inwestowania w zasoby, z których korzystać będą dopiero nasze wnuki. Ale pewnie z drugiej strony akurat okres letni, upałów i suszy jest do tego najlepszym czasem.
Komentarze