Partner serwisu

„Matoły”

Kategoria: Felietony

Kilkudziesięciu szefów przedsiębiorstw wodociągowych uczestniczyło w konferencji, podczas której dyskutowano o przyszłości branży. Uczestnicy paneli przedstawiali swoją wiedzę o tym, co obecnie się dzieje i ewentualnie o tym, co będzie dalej.

„Matoły”

    Okazuje się, że celem jest konsolidacja. Słowo-zaklęcie, różnie interpretowane, przede wszystkim jako „połączenie w celu umocnienia”. Inni mogą nazywać to fuzją, przy czym tak czy inaczej mówiono o zmniejszeniu rozdrobnienia podmiotów, które realizują zadanie pojenia mieszkańców i oczyszczają ich ścieki.
    Spajanie ma przyczynić się do wyzwolenia potencjału potrzebnego do rozwoju biznesu. Czy akurat jest to sfera gospodarki, na której trzeba robić biznes? Mam wątpliwości, ale jeśli mówić o potrzebach inwestycyjnych, to są niekończące się.
    Przy okazji trącono w struny narodowe, bo wspomniano o interesie gospodarki narodowej, według której konsolidacja jest konieczna. Może i słusznie. Tylko jak wyjaśnić to samorządom, które przez ponad dwadzieścia lat pracowały nad autonomicznością, by teraz nagle dobrowolnie zrezygnować ze swojego majątku na rzecz kogoś z zewnątrz. Wprawdzie mają one doświadczenia w tworzeniu wspólnie, na zasadzie współpracy, czego dowodem są różnego rodzaju związki międzygminne, ale to jeszcze za mało. Potrzeba gwaranta bezpieczeństwa. Jeśli zadanie gminy ma realizować podmiot zewnętrzny, wójt, burmistrz, prezydent, muszą mieć zapewnienie, że jak operatorowi przestanie się opłacać przesyłanie wody to sieć dalej pozostanie; że upadający podmiot nie przerobi jej wówczas na słupki ogrodzeniowe. Gwarancje niezbędne są też oczywiście, jeśli chodzi o ceny wody. Rolą ustawodawcy jest zapewnienie bezpieczeństwa. Dopiero wtedy można myśleć o kolejnych krokach konsolidacyjnych.
    Wciąż zdarza mi się spotkać urzędnika państwowego, który uważa się za omnipotencję i traktuje podmioty samorządowe jak coś gorszego, nieświadomego, jako instytucje złożone z samych kolesiów, co to tylko jedno im w głowie – kasa. Od ponad dwudziestu lat obserwuję rozwój samorządów, stąd mogę postawić tezę, że podejście do obowiązków urzędników samorządowych zmienia się – i to na lepsze. Mogą pochwalić się licznymi certyfikatami systemów zarządzania i większą wiedzą. Nie byłbym przekonany, czy ta część polityczna, czyli organy gmin, z kadencji na kadencję nie tracą bezinteresowności zaangażowania w rozwój swojego otoczenia. Jednak bardzo daleki jestem od uogólniania, bo byłoby to nieuczciwe. Przekonałem się o tym na wspomnianej konferencji, podczas której usłyszałem pewne naganne oceny adresowane do branży wodociągowej tak w ogóle, i uwagi doświadczonego „eksperta” dotyczące konkretnie terenów północno- wschodniej Polski.
    Wiadomo, że urząd, który zadaniowo ma ograniczać monopol, zawsze będzie w kontrze do branży wodociągowej jako naturalnego monopolisty. To z trudem, ale mogę zrozumieć. Jednak cała dyskusja o konsolidacji w branży sprowadza się do tego, że buduje się jeszcze większego monopolistę. Generalnie, nie ma się co podniecać, bo to, czy cokolwiek drgnie w konsolidacyjnym procesie, zależy od właścicieli. Rozmawiać bez samorządu się nie da. Tylko jak zacząć, kiedy jeden z ekspertów od doradzania nt. bezpieczeństwa i jakości wody stwierdził, że „gdzieś na
peryferiach to te od gospodarki komunalnej to takie ciemne, że ni jak nie wychodzi tylko – matoły”. Niezawodny dyrektor biura Związku Miast Polskich pospieszył z obroną. Wszyscy się zgodzili, że konsolidacja może być wynikiem oddziaływania ekonomicznego. Gminom zacznie brakować gotówki i rozpoczną przeglądanie swoich majątków pod hasłem – co by tu sprzedać. Może i nas czeka taki proces, tylko czy lokalne „matoły” nauczą się myśleć ekonomicznie? Jeśli dalej iść tropem oceny pani ekspert, to należy się spodziewać, że proces będzie przebiegał wolniej, bo wyzywani od ciemnoty tym bardziej nie będą skorzy do pozbywania się sieci i oczyszczalni.
    Kiedy wstępnie ochłonąłem po gorącej dyskusji, doszedłem do wniosku, że „matołów” ci u nas dostatek, i to niekoniecznie tylko w samorządach. Przychodzi czas refleksji, namysłu i konkretnego działania. Świadomie zorganizowanego działania. To dobrze, że inicjatywa wychodzi z branży, ale bez właścicieli, czyli bez samorządów, efekt końcowy jest niemożliwy. Nasycenie matołów nie zależy od geografii, branży czy pełnionego urzędu. Zawsze istnieje ryzyko trafienia na takich, ale moim zdaniem jest ono niewielkie.

Autor: Michał Rżanek, prezes zarządu PWiK Piotrków Trybunalski

Felieton został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 3-4/2012

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ