A może jednak coś zrobimy razem?
Najpierw, zanim rozwinę nowy temat, chciałbym się podzielić wrażeniami z obchodów dwudziestolecia Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”. Otóż, pomimo że czasem bywam dość krytyczny w stosunku do tej organizacji, tym razem chciałbym przyznać, że organizacja tej uroczystości była naprawdę udana.

Dobrze zorganizowana oraz z dobrą oprawą. Cieszę się, że dzięki działaniom Izby branża nasza zyskała (mam nadzieję, że na dobre) przyjaciół i opiekunów w postaci ministrów: Olgierda Dziekońskiego i Stanisława Gawłowskiego. I nie chodzi tylko o miłe ciepełko roztaczające się wokół aktualnie sprawujących władzę osób, a raczej o ich aktywne zaangażowanie i zainteresowanie problemami branży wodociągowej. To dobrze rokuje na przyszłość.
Ale nie o tym chciałem dzisiaj pisać, a o wiedzy, a właściwie o jej braku. Otóż z mojego punktu widzenia brakuje w Polsce centrum kompetencji w zakresie, który nas najbardziej interesuje, czyli technologii związanych z wodą oraz ściekami. Wiem, odezwą się od razu różni mądrzy ludzi i powiedzą: jak to, przecież mamy tyle politechnik, uniwersytetów, wyższych szkół przyrodniczych. Wiem o tym, że są takie instytucje, ale odpowiedzmy sobie teraz na pytanie: Ile technologii rodem z naszego kraju stosujemy? Ile produktów polskich kupujemy? Ile patentów i wzorów użytkowych zostało stworzonych i zarejestrowanych w obrębie naszej branży? Niestety, ta „wymienianka” szybko by się skończyła. Anglicy mają swoje Water Research Center w Swindon, a Niemcy mają swoje Kompetenz Center w Berlinie. No i efekty tego widać. Wiele produktów kupowanych przez nasze firmy ma etykiety „made in Germany”. A przecież nie jesteśmy głupsi od Niemców. Mamy inne uwarunkowania i oczywiście inne możliwości. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by w Polsce również stworzyć ośrodek, w którym będzie się pracować naukowo na rzecz branży wodociągowej. Naukowo, ale praktycznie. Nie mam tu na myśli kolejnej państwowej instytucji, bo po pierwsze realność jej powstania ze względu na sytuację budżetu państwa jest taka jak przylot pingwinów do Polski na lato, a po drugie skuteczność działania takiej instytucji byłaby pewnie dość ograniczona z powodów ograniczonej zależności od firm wodociągowych, ale za to z większą zależnością od polityków. Stąd też nasuwa się wniosek, że jeśli faktycznie taki pomysł uznalibyśmy za sensowny, to trzeba zebrać kapitał na powstanie takiej jednostki pośród firm wodociągowych. Jest trochę sensownych inżynierów oraz ekonomistów w branży, którzy mogliby się za to zabrać. Funkcjonowanie takiej instytucji na zasadzie grantów celowych przyznawanych. grupom osób na ograniczony czas pozwoli na zdecydowane ograniczenie administracji oraz na kontrolę wydatkowania pieniędzy dokładnie na założone strategiczne cele. Celem zaś długookresowym działania takiej organizacji winno być rozwiązanie różnych problemów technicznych, które przekładają się na problemy ekonomiczne poprzez zastosowanie polskiej technologii. Tylko tyle i aż tyle. Czy nas na to stać? Finansowo z pewnością tak. Ale, czy nas stać mentalnie, to już zupełnie inna historia. Myślę, że namiętności i zmienności w naszej branży w ostatnich latach narosło tyle, że będzie bardzo trudno coś takiego przeprowadzić. Z drugiej jednak strony w jakiś sposób czuje się odpowiedzialność za to, co będzie się działo w przyszłości z tą gałęzią polskiej gospodarki, więc może jednak warto spróbować? Cóż, przyszłość pokaże. A na razie spróbujmy pomyśleć, co nas łączy, zapominając o wzajemnych urazach, własnych ambicjach i poczuciu nieomylności. Wiem, że lenistwo jest rękojmią zdrowia i pewnie by wystarczyło, gdybym zajmował się tylko własnym podwórkiem, ale kto powiedział, że trzeba być nieskazitelnie zdrowym? Czasem trzeba wziąć odpowiedzialność za innych i za przyszłość tych, którzy po nas przyjdą. Myślę, że teraz właśnie przyszedł na to czas.
Autor: Paweł Chudziński, prezes Aquanet S.A.
Felieton został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 5/2012