Szukać rozwiązań systemowych, a nie doraźnych
Zakaz składowania osadów czy szerzej: odpadów o właściwościach energetycznych oznacza podrożenie kosztów funkcjonowania oczyszczalni ścieków, a w konsekwencji – zwiększenie kosztów dla gospodarstw domowych. Wynika to nie tylko z potencjalnych kar za niewdrożenie dyrektywy, ale także znacznych nakładów inwestycyjnych, które trzeba ponieść w skali kraju by rozwiązać problem osadów w sposób systemowy.
W Polsce funkcjonuje obecnie 9 spalarni osadów ściekowych, które według szacunków pokrywają zapotrzebowanie na zagospodarowanie osadów w 16%. Pozostałe sposoby to wykorzystanie rolnicze oraz rekultywacja gruntów. Niestety, aż 176,7 tys. ton rocznie cennego pod względem surowca, czyli 19% wolumenu wytwarzanych osadów, podlega składowaniu, czyli marnotrawienia. Jest to potężny problem zwłaszcza gdy od 1 stycznia 2016 roku będzie obowiązywał unijny, bezwzględny zakaz składowania odpadów o cieple spalania powyżej 6 MJ/kg suchej masy.
Nie wszystkie osady ściekowe musimy spalać w specjalnie dedykowanych do tego celu spalarniach. Pamiętając, że po osuszeniu jest to surowiec o wartościach energetycznych warto rozważyć odpowiednie przygotowania tego odpadu i współspalanie w instalacjach przemysłowych, w cementowaniach, a w późniejszym okresie także w instalacjach do termicznego przekształcania odpadów komunalnych. Nie powinniśmy również zapominać o możliwości zagospodarowywania tego typu odpadu w biogazowaniach i innych rozwijających się w naszym kraju innowacyjnych instalacjach przetwarzania odpadów.
W tym przypadku nie ma sprawdzonych rozwiązań doraźnych. Zasadniczym celem wyboru sposobu zagospodarowania osadów powinny być: pewność́ pozbycia się tego odpadu, długoterminowość́ zastosowanego rozwiązania oraz całościowy wpływ na środowisko. Wiąże się z tym bezpośrednio konieczność analizy wielkości rynków zbytu oraz czasu, w którym dane rozwiązanie będzie możliwe do wdrożenia.