Czy jeszcze powinniśmy się uczyć?
Paweł Chudziński
prezes Aquanet S.A.
Na samym początku pragnę oświadczyć, że nie jestem właścicielem jakiejkolwiek prywatnej uczelni ani też nie jestem nauczycielem, ani w jakikolwiek sposób nie jestem związany z tym zawodem (sic!). Sam nauczyłem się takich zapewnień, gdy po raz pierwszy (a było to już kilkanaście lat temu) czytałem sprawozdanie z badania ksiąg, sporządzone przez jedną z międzynarodowych firm audytorskich. Okazało się bowiem, że to jest standardowe posunięcie, żeby się wymigać od jakiejkolwiek odpowiedzialności. No cóż! Można by wykrzyknąć: o tempora o mores (co za czasy, co za obyczaje!), gdyby nie to, że tego typu zapisy nie wzięły się przecież znikąd. Są wynikiem doświadczeń (skądinąd przykrych) z pozywaniem audytorów badających księgi przedsiębiorstw, że nie wszystko zbadali i nie wszystko opisali. Tak jakby właściciele tamtych firm właśnie się urodzili i nie znali zasad funkcjonowania firm audytorskich. No cóż! Ale wcale nie o tym chciałem pisać. Chciałem napisać o moich wrażeniach z kilku konferencji, w których ostatnio wziąłem udział. I nie chodzi tu wcale o to dokładnie, czego się dowiedziałem, a raczej o podejście z dystansem do udziału i organizowania różnego rodzaju konferencji, jakie zwykłem prezentować. I przyznaję się, że moje podejście uległo zmianie. Więc …..
Zanim jednak przejdę do omawiania samych wrażeń z konferencji, chciałbym nadrobić to, co „spartaczyłem”, bo czasem faktycznie „słoma z butów mi wychodzi”, że aż widać. Byłem bowiem na konferencji w Sosnowcu, w trakcie której obchodzono 130-lecie Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągowego. A ja bez kwiatów i bez laurki. Wstyd. Więc teraz spróbuję to troszkę naprawić, składając zupełnie szczere życzenia dobrego czasu i dobrych pomysłów, a także dobrych ludzi wokół, choć tych, których spotkałem na tej konferencji, spokojnie można takimi nazwać. A panu prezesowi Kani życzę ciągle tyle życzliwości od otaczających go ludzi, co do tej pory.
Teraz o kolejnej konferencji. Szczególnie dla mnie miłej, bo po pierwsze, odbywającej się w moim mieście (jeśli jeszcze ktoś się nie zorientował, to przez skąpstwo miejsca, jakie zajmuję, spieszę poinformować, że jest nim Poznań), a po drugie, organizowanej przez BMP’, czyli mojego w tym momencie pracodawcę. Zresztą obiecałem prezesowi, że napiszę (nawet gdybym nie obiecał, to też bym napisał, bo to przecież jest fajny temat), a że prezesowi nie odmawia się – więc piszę. Sama konferencja, jaka była, to wie każdy, kto na niej był, a ja opisywać tego nie zamierzam. Ale istotne są dwie inne rzeczy. Ludzie, którzy na niej byli – i to, że chcieli się dzielić swoją wiedzą. A byli to ludzie z branży z całej Polski, w tym moi przyjaciele z Warszawy i Krakowa (cieszę się naprawdę, że byliście). Właśnie to – wspomniane wyżej przeze mnie – dzielenie się wiedzą, które z reguły odbywa się na korytarzach w czasie przerw na kawę, jest tym czymś, co powoduje, że warto jeździć na takie konferencje, gdyż można się od kogo uczyć. Trzeba mieć tylko w sobie trochę pokory, by stwierdzić, że nie jesteśmy doskonali (choć myślę, że – rozmawiając z niektórymi moimi kolegami – to przeświadczenie jest im całkiem bliskie).
I ostatnia już konferencja, w której brałem udział, to konferencja benchmarkingowa, która odbywała się w Hamburgu. Byli tam ludzie z Azji, Ameryki i Europy. Nikt nie wstydził się pytać i publicznie mówić o swoich problemach, i szukać porady, i pomocy u innych. Z pewnością można się tam wiele nauczyć, i swoją lekcję pokory wszyscy tam już odbyli. Inny świat. Świat, do którego my jeszcze dążymy, ale – mam wrażenie – że równocześnie ciągle się go boimy, bo jest zbyt otwarty na zmiany.
Na koniec przytoczę jeszcze powiedzenie mojego profesora od nauki języka rosyjskiego w liceum: proces głupienia jest niezauważalny dla głupiejącego. Dlatego właśnie warto się uczyć, by przypadkiem – w sposób niezauważalny dla siebie – nie zacząć z powrotem wspinać się na drzewo.