Naturalnie z Siedmiu Źródeł
Po I wojnie światowej władze Kielc podjęły decyzję o budowie ujęć wody ze studni w Białogonie w okolicy dzisiejszej ulicy Siedmiu Źródeł. Wybór tego źródła był doskonały, co potwierdził w ekspertyzie z 1928 roku profesor Jan Piotr Lewiński.

Olbrzymie wydatki dla miasta
Próby budowy wodociągu podejmowano w XIX wieku, ale kończyło się na planach. Chciano m.in. wykorzystywać wodę z małej rzeczki Lubrzanki lub zbudować zbiornik wokół jednego ze źródeł bijących na wzniesieniach wokół Kielc, a następnie prowadzić od nich rurociąg do miasta. Zawsze jednak brakowało pieniędzy na realizację tych zamierzeń. Tymczasem sy-tuacja higieniczna rozbudowującego się miasta stawała się dramatyczna. Mieszkańcy cierpieli od trudnego do zniesienia odoru z podwórek, ulic, rynsztoków i samej Silnicy. Co jakiś czas wybuchały epidemie tyfusu i cholery. W końcu, dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po I wojnie światowej, władze miasta podjęły decyzję o budowie ujęć wody ze studni w Białogonie, w okolicy dzisiejszej ulicy Siedmiu Źródeł. Jej nazwa nie jest przypadkowa, biły tam bowiem z ziemi naturalne źródła. Woda miała być tłoczona do zbiornika przy ul. Żeromskiego, wieży ciśnień przy ul. Prostej (rozebranej po wojnie), a stamtąd grawitacyjnie do sieci wodociągowej w ścisłym centrum. Cała inwestycja była olbrzymim wydatkiem finansowym dla miasta i spowodowała, że przez cały okres międzywojenny Kielc nie było już stać na żadne inne duże wydatki.
Nie obyło się bez zaciągnięcia pożyczki. Udzieliła jej amerykańska firma Ulen and Company, wyspecjalizowana w finansowaniu takich inwestycji w innych polskich miastach. Z jej usług skorzystały też m.in. Lublin, Piotrków Trybunalski, Radom i Częstochowa. Warunki kieleckiej pożyczki były trudne, dlatego też spotkały się z krytyką części radnych. Miasto dostało 500 tys. dolarów, na 8% rocznie. Wystarczyło to na 70% kosztów inwestycji. Finansów nie udało się spiąć przez cały okres międzywojenny. Wodociągi pracowały zgodnie z założeniami, ceny wody były wysokie, ale miastu nie udało się spłacać w całości rat amerykańskiej pożyczki. W efekcie, w 1937 roku doszło do renegocjacji, a większość, bo 2,5 mln zł z 3,1 mln zł kosztów spłacił skarb państwa.