Naturalnie z Siedmiu Źródeł
Pierwsza sieć i oczyszczalnia
Władzom miasta, inżynierom i wykonawcom wybranym przez Ulen and Company nie można odmówić fachowości. Wybór źródeł białogońskich był optymalny, co potwierdzają dzisiejsze badania. Taka budowa sieci sprawdza się do dzisiaj i wszystko wskazuje na to, że będzie służyć kielczanom jeszcze przez wiele pokoleń. „Woda ze źródeł na Białogonie musi być uznana za doskonałą: ma ona stałą i dość wysoką temperaturę, tak że wprawdzie w lecie będzie ona zimna, lecz w zimie niełatwo będzie mogła temperatura jej spaść w rurach poniżej punktu zamarzania
[…]. Pod względem chemicznym woda jest znakomita: twardość jej wystarczy, aby nadać jej dobry smak”, pisał w 1928 roku w ekspertyzie profesor Jan Piotr Lewiński, zatrudniony przez Ulen and Company.
Równolegle z wodociągiem powstała sieć kanalizacyjna, mieszcząca się w granicach miasta z 1927 roku, bez południowych dzielnic (Baranówek i Barwinek). Niestety, z braku pieniędzy zrezygnowano z planowanej budowy oczyszczalni ścieków na Pakoszu i ścieki trafiały bezpośrednio do Silnicy. Do tej inwestycji powrócono dopiero pod koniec lat 30. ubiegłego wieku. W 1937 roku oczyszczalnia ścieków stanęła na prawym brzegu Silnicy, na Pakoszu, koło tak zwanej Cegielni. Zbudowana późno, ale za to według najnowocześniejszych wtedy technologii, pierwsza taka w Polsce i pierwsza w Europie według tzw. technologii sheffieldskiej. Aby podpatrzeć zagraniczną myśl techniczną, ówczesny dyrektor kieleckich wodociągów Olgierd Nowodworski objechał takie instalacje w czterech brytyjskich miastach, w Berlinie, Holandii i Belgii. Tak postawiona oczyszczalnia służyła kielczanom aż do 1974 roku.
Pierwsza, uruchomiona w latach 1928-1929 sieć miała 11 km wodociągu i 7,6 km kanalizacji. Plany inwestycyjne w znacznym stopniu wstrzymał wybuch II wojny światowej. Na szczęście w pierwszych dniach kampanii wrześniowej 1939 roku Niemcom nie udało się zbombardować budynków Wodociągów Kieleckich. Tuż przed wybuchem wojny jej dyrektor nakazał przemalowanie białych budynków w barwy ochronne i nie spadły na nie niemieckie bomby. Piloci prawdopodobnie pomyłkowo celowali w pobliskie białe budynki dwóch willi, bo bomby spadły tuż obok nich. Dyrektorowi Nowodworskiemu udało się zachować życie i kierować wodociągami, choć w pierwszych dniach okupacji został uwięziony jako zakładnik przez hitlerowców, a następnie wypuszczony.
Cały materiał został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 1/2014
Fot.: Wodociągi Kieleckie Sp. z o.o.