Ból beneficjenta
Droga, jaką muszą przejść wszyscy ci, którzy zabiegają o środki unijne, nie jest usłana różami. Niezależnie od zakresu zadania, wymagane są określone procedury i rywalizacja w kolejce.

Droga, jaką muszą przejść wszyscy ci, którzy zabiegają o środki unijne, nie jest usłana różami. Niezależnie od zakresu zadania, wymagane są określone procedury i rywalizacja w kolejce.
W branży wodociągowo-kanalizacyjnej w większości przypadków beneficjentami są spółki gminne, a władza lokalna uczestniczy i pomaga. Występują również liczne przypadki, kiedy to beneficjentami są gminy i w ich imieniu działają wójtowie, burmistrzowie i prezydenci. Do szczególnych przypadków należą takie, gdzie spółki gminne są tylko operatorem na majątku gminnym i płacą lub nie haracz na rzecz właściciela. Dopełnieniem są rozwiązania ze spółkami infrastrukturalnymi, które zastępują „matkę” gminę, ale przynajmniej mają cechy „ojca”, który dopilnowuje, aby prawidłowo utrzymywać cały majątek służący zadaniom wodociągowo-kanalizacyjnym.
Z moich obserwacji nie wynika nic odkrywczego, aczkolwiek niepotwierdzanego w wielu miejscach. Mianowicie, tam, gdzie współpraca pomiędzy właścicielem, czyli praktycznie urzędem gminy a spółką układa się dobrze, tam droga przez mękę od pomysłu do końca realizacji jest w miarę znośna.
Przerabiam sytuację, kiedy jako operator na majątku gminy oczekuję na inwestycję stulecia, czyli modernizację oczyszczalni i sieci, jak również SUW. Od kilku lat widzę zmagania urzędników magistratu występujących w imieniu beneficjenta. Niestety, rola magistracka sprowadza się do organizowania przetargów dla tych, co mają powiedzieć, jak kolejne przetargi ogłaszać. Ludzie z kwalifikacjami branżowymi omijają urząd gminy szerokim łukiem. Nie te pieniądze. Jeśli już to jakiś młody, który rozejrzy się po rynku na podstawie wydawanych papierów, pozna procedury i czmychnie do prywatnej firmy lub samodzielnie będzie próbował ułożyć specyfikację z opisem przedmiotu zamówienia, co nie należy do łatwych zadań. Można to komuś zlecić albo próbować samemu. Ponieważ „sam” się do tego nie garnie, bo za bardzo nie wie, to najczęściej zleca. Pojawiają się poważni goście z referencjami i po wygraniu przetargu biorą się do pracy. Na ile we współpracy z operatorem, to zależy od tego, czy chcemy, aby ktoś nam umeblował mieszkanie czy też mamy własną wizję. Rolą operatora jest najczęściej recenzja opracowania zamówionego przez beneficjenta. Niestety, beneficjent posługuje się tylko ekonomią i to w zakresie realizacji, niekoniecznie przyszłej eksploatacji. Wpływa na to szereg czynników, takich jak: budżet, udział własny, zbliżający się koniec kadencji i wiele innych.
![]() |
W połowie lat dziewięćdziesiątych byłem zwolennikiem modelu francuskiego – majątek gminy a eksploatator prywatny. Znalazło to podatny grunt wśród załogi zakładu budżetowego i powstała spółka; w jednej trzeciej gminna, a pozostałe udziały rozproszone tylko wśród załogi z obostrzeniami tak, że tylko można mieć trzy udziały.
Przy sześciuset udziałach, z uwzględnieniem stu dziewięćdziesięciu ośmiu gminy, każde zgromadzenie to sala kinowa lub sportowa. Zaangażowanie pracowników i udziałowców w miarę upływu lat jest studzone postawą największego udziałowca. Czynsz dzierżawny płacony jest na poziomie amortyzacji i widoczny staje się brak zainteresowania właściciela odtwarzaniem majątku. Po dwunastu latach zmieniono formułę. Teraz operatorem jest stuprocentowa spółka gminna, ale dalej płacąca podobny czynsz i oczekująca na działania beneficjenta w ramach dużego projektu unijnego – oczyszczalnia, SUW i sieci.
Przyglądam się, a czasami reaguję u najwyższego w mieście, jak sprytnie rozmaici „eksperci”, reprezentujący różne firmy, oddziaływują na „nieopierzonych” urzędników i wmawiają jedynie słuszne rozwiązania. Do tego dochodzi opozycja lokalnego parlamentu, ale również pozaparlamentarna, która wie, że wszystko można zrobić inaczej i za połowę ceny.
Beneficjenta boli głowa: jak to wszystko pogodzić, wykonać – i co najważniejsze – rozliczyć, nie wspominając o osiągnięciu efektu ekologicznego.
W ramach środków przeciwbólowych próbujemy, jako przyszły eksploatator, podpowiadać, co jest słuchane i wykorzystywane. Jeśli ktoś bierze za to pieniądze, to powinien brać również odpowiedzialność. Póki co wiadomo, że mieszkańcy będą płacić więcej, a to już przyszłe zmartwienie spółki. Kogoś zawsze musi boleć.
Autor: Michał Rżanek, Piotrkowskie Wodociągi i Kanalizacja
Felieton został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 4/2010