Sprawdzona wiadomość
Jeszcze się taki nie urodził, co każdemu dogodzi. Mądrość ludowa, którą ćwiczy każdy, który swoją działalnością ma dogodzić komuś. Jeśli jest to szef spółki gminnej, która np. dostarcza wodę lub odbiera śmieci, to z dogodzeniem będzie problem. Z jednej strony burmistrz, jako reprezentant właściciela, ocenia, czy aby powołany przez niego menadżer dobrze zarządza, a i nie do pogardzenia, gdyby przypadkiem jakaś dywidenda się pokazała...

Żeby takiemu dogodzić, to odpowiednie ceny trzeba zaproponować, a tymi z kolei trzeba dogodzić odbiorcom. Ich niezadowolenie sprzęga się z niezadowoleniem burmistrza i koło się zamyka.
Nie tylko przy takich okazjach pada wiele słów, w tym skrajnie niesprawiedliwych i opartych na „sprawdzonej informacji”.
Obserwując, czytając i słuchając można przekonać się, że są tacy, co nie mają wiele do przekazania, a nadają i tacy, z których zasobów można by skorzystać, a skąpo dawkują swoje wypowiedzi. Tych pierwszych „zatrzęsienie”.
W potoku słów ułożonych sprytnie można, dopiero analizując na spokojnie, wydobyć przemyślaną konstrukcję. Czasami widać ją gołym okiem. Z tych wysiłków nic nie robi sobie większość, bo albo nie czytają i nie słuchają lub po prostu nie myślą i w różnych sondażach wskazują swoje preferencje. Wciąż wierzę w mądrość zbiorową.
Mechanizmy są podobne centralnie i lokalnie. W gminie nawet trudniej kogoś zdyskredytować, bo łatwiej o konfrontację, chociaż też nie do końca. Działa metoda szeptania.
Powiem panu w tajemnicy, że ten to.... i ho ho. Co pan powie, a wydawał się taki uczciwy – pada odpowiedź. Zaszczepiona zaraza działa i rozchodzi się czasami ze zdwojoną siłą rażenia, bo dodatkowo jeszcze upiększana wyobraźnią przekazujących. Pochodzenie tej choroby jest z magla, ale przedostała się już na gabinety.
Wiecie państwo, poprzednicy to be, ale zresztą nie do mnie należy ocena, jednak teraz to cacy, bo ja to.... Metoda paskudna, ale świadczy o osobie, która ją stosuje.
Trudno temu przeciwdziałać, ale ponownie wierzę w samodzielność myślenia i oceniania. Może jednak naiwnie?
Jeśli słyszę tendencyjną, nieprawdziwą i populistyczną krytykę, nawet jeśli krytykowani niekoniecznie są z mojej „parafii” politycznej, moje osobiste reakcje są zupełnie odwrotne.
Wystarczy wziąć do ręki pilot i posłuchać, jak ten sam fakt jest pokazywany na różnych kanałach TV. O komentowaniu nie mówię, bo to zależy od indywidualnej oceny.
Przypominają mi się czasy, kiedy TV miała za zadanie pokazać dużo, jak przyszło mało i odwrotnie. Od tamtego czasu coś się u nas zmieniło. Przynajmniej powinno.
Niebezpieczeństwem jest lenistwo w docieraniu do prawdy. To, co umiejętnie podane, przyjmowane jest za prawdę. Po czasie okazuje się, że kolejny raz brak samodzielnego wysiłku w ocenie skutkuje kacem moralnym. Nie ważne, czy dzieje się to na dole czy na górze i jaka to jest stacja czy gazeta. W drodze do normalności czeka nas jeszcze trochę pod górkę. Tylko górka jakoś rośnie.
Powoli coraz powszechniejsza staje się zasada, że zanieczyszczający płaci. Tam, gdzie ukończono inwestycje, szczególnie ze współfinansowaniem unijnym, zaczyna działać mechanizm – amortyzacja a cena usługi. Na tym tle krążą wśród odbiorcówlegendy. Jaki to porażający będzie skutek inwestycji unijnych. Niekiedy nawet głoszą, by dać sobie z tym spokój, bo z jednej strony rośnie zadłużenie gminy, a z drugiej ceny, np. za odbiór ścieków. Wypowiadane herezje tylko utrudniają spokojną realizację, przecież nierzadko trudnych inwestycji. Niesprawdzone informacje jakoś łatwiej znajdują podatny grunt i niełatwo jest temu przeciwdziałać. Jedyna rada to informować i informować, tylko czy będą chcieli przyjmować naprawdę sprawdzone wiadomości
Autor: Michał Rżanek, prezes zarządu PWiK Piotrków Trybunalski
Felieton został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 3-4/2011