W kupie siła
Kończy się okres prosperity dla przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Przy pomocy środków unijnych zrealizowano liczne instalacje oczyszczania ścieków, otrzymując między innymi właśnie produkt tego oczyszczania, czyli osad.
Ci więksi poszli dalej i zakończyli inwestycje kompleksowo, sprawiając sobie suszarnie i spalarnie. Pozostała liczna grupa, która póki co korzysta z możliwości przyrodniczego wykorzystania, ale przecież pewnie do czasu. Co dalej? Wszyscy wokół dyskutują i szkolą się jak tu pozbyć się tego g. W mojej praktyce zawodowej miałem taki epizod, kiedy szef polecił załadować samochód wysuszonym na poletku osadem i zawieść do ciepłowni w celu wiadomo jakim. Pozornie wysuszony po zmieszaniu z miałem podano do pieca WR-25. Co tu dużo opisywać, oblepiła się instalacja podająca i tyle, a kierownik ciepłowni zwierzył się do mnie, że jak pracuje tu dziesiątki lat to różne rzeczy palił (może i jakie akta), ale g to nigdy. Z tonacji głosu wyraźnie wynikało, że to dyshonor, a jednak obecnie, aby mieć możliwość spalania, wydaje się miliony. Oczywiście w profesjonalnych instalacjach i odpowiednio przygotowanych procesach. W rezultacie jednak coś pozostaje i zmusza do pozbycia się w sposób legalny. Coraz częściej słychać o potrzebie regionalizacji w zagospodarowaniu osadów, bo problem dotyczy wielu małych i średnich oczyszczalni. Jakby nie patrzeć to w kupie siła.
Ostatnio spotkał mnie zaszczyt być zaproszonym do debaty redakcyjnej w jednym z branżowych miesięczników. Ponieważ formuła przyjęta to „śniadanie mistrzów”, pomyślałem sobie, że nie dość, że coś tam usłyszę, ale i podzielę się swoimi wątpliwościami, a przy okazji układ pokarmowy nasycę. Znalazłem się w zacnym gronie kolegów prezesów, gdzie wymieniliśmy swoje poglądy na zadane tematy przez moderatora dyskusji, który również prezesem jest, a i przewodniczącym także. No cóż, subiektywnie oceniając, wiele dowiedziałem się nowego, potwierdziłem słuszność postępowania, bo inni też podobnie robią. Tylko debaty było mało, bo za wszystkich załatwił to moderator, chociaż przyznaję – merytorycznie. Wyszło na to, że najbardziej skorzystał mój układ pokarmowy przy tym wielogodzinnym śniadaniu.